My aunt used to live in Paris
I remember, she used to come home and tell us
stories about being abroad…
La la land w reżyserii Damien’a Chazelle to bez wątpienia największe zaskoczenie 2016 roku. Być może tylko dla mnie. Podejrzewałam, że powrót musicalu nie będzie tak spektakularny, jak zapowiadali to dystrybutorzy. Był. I to większy niż mogłabym kiedykolwiek marzyć…
„Mia jest początkującą aktorką, która w oczekiwaniu na szansę pracuje jako kelnerka. Sebastian to muzyk jazzowy, który zamiast nagrywać płyty, gra do kotleta w podrzędnej knajpce. Gdy drogi tych dwojga przetną się, połączy ich wspólne pragnienie, by zacząć wreszcie robić to co kochają. Miłość dodaje im sił, ale gdy kariery zaczynają się wreszcie układać, coraz mniej jest czasu i sił dla siebie nawzajem. Czy uda im się ocalić uczucie, nie rezygnując z marzeń”
Filmweb.pl
Emma Stone, Ryan Gosling i muzyka Justina Hurwitza. Prawdziwa magia. Musical jest poniekąd bardzo specyficznym gatunkiem filmowym, który ma rzeszę zarówno gorących zwolenników, jak i zagorzałych przeciwników. Powrót na wielki ekran był bardzo ryzykowny, gdyż mogłoby się wydawać, że w tym temacie wszystko zostało już powiedziane. Otóż nie. Zestawienie słodkiej historii miłosnej z podstępnym światem Hollywood okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Genialna gra aktorska dopełnia dzieła, które zasługuje na najwyższe wyróżnienia.
Ocenić La la land trzeba jednak osobiście. Klimatu tego zaskakującego przedsięwzięcia nie da się opisać. Polecam gorąco.
Dodaj komentarz